sobota, 6 lutego 2010

Wnerwia mnie ślepe łączenie ślubu z dzieckiem. Automatyczne, na zasadzie, że tak musi być. Jeśli ktoś ma takie plany, jestem jak najbardziej za! Jeśli uda się od razu, to też wspaniale ! Ale ślepe pakowanie się w dziecko (okrutnie to brzmi), bez jakiegokolwiek zastanowienia (bo są i takie przypadki) jest po prostu głupie! Tak jakby bajkowy ślub rozpoczynał bajkowe życie i jakby szara rzeczywistość miała nigdy do nas nie zapukać... mimo, ze w garnku widać dno. Jeśli mam warunki, biorę pełną odpowiedzialność za swoje działania i tego chcę to tylko się cieszyć jak się uda :)
Jeśli mam inny plan na życie, spełniam się w pracy, wiem, ze za rok, dwa lub więcej zwolnię i może wtedy sie zdecyduję, to dlaczego mam na każdym kroku tych lat oczekiwania się obcym ludziom tłumaczyć ?
A może po prostu związaliśmy się ze sobą, choć wiemy, ze dziecko nie jest dla nas... Nie czujemy instynktów rodzicielskich, ale dzięki uprzejmym ludziom czujemy się jak ludzie drugiej kategorii.
Miałam w poprzedniej pracy koleżankę, która była kilka lat po ślubie , ale nie chcieli mieć dziecka. Matka i wszyscy dookoła nie dawali jej spokoju. W końcu jej rodzice wymyślili, że niech ona tylko urodzi, oni jej dziecko wychowają.... Zwolniła się i wyjechali z Polski :?  Jak mam się czuć, gdy serce płacze za dzieckiem, nie myślę o niczym innym, ale zdrowy rozsądek mnie hamuje, bo fizycznie nie mam 2 m2 dla tego dziecka ? Co mam czuć ? Takie pytania i moje racjonalne odpowiedzi robią ze mnie bezwzględną materialistkę....Już kiedyś, zaraz po ślubie pisałam na ten temat. Nie zaczynam owulować, a M. nie zaczyna produkować plemników wraz z założeniem obrączek w Kościele.
Szkoda, że nasze społeczeństwo, na które składają się mistrzowie narzekania na marne życie, nie myśli i nie przyjmuje do wiadomości, że sukces na małą skalę w perspektywie lat przekłada się na ten zbiorowy.
Jeszcze chwila i będziemy słyszeć po kątach, ze pewnie nie możemy mieć dzieci. Hmmm, tylko ona czy on ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz